czwartek, 31 października 2013

Halloween po irlandzku



Cel: zapełnić wiaderko
W Irlandii (gdzie mieszkaliśmy przez kilka lat) 31 października jest jednym z najsympatyczniejszych dni w roku. Wieczorem drzwi praktycznie się nie zamykają - tyle "upiornie" / bajkowo przebranych i umalowanych dzieci przychodzi po przygotowane z tej okazji słodkości (w ubiegłym roku pierwszy kosz cukierków rozszedł się u nas w kwadrans od powrotu z pracy).  

Niesamowite wrażenie robią debiutujące halloweenowo kilkulatki, które - z wypiekami na buzi, mocno zawstydzone - są w stanie powiedzieć tylko tradycyjne "cukierek albo psikus". Starsze dzieci z reguły przychodzą grupkami, z gotowym repertuarem wierszyków i piosenek, jest więc baaardzo wesoło:-) 

W Irlandii halloweenowy nastrój udziela się prawie wszystkim i jest to spontaniczne. W klimat wczuwają się także dorośli, co widać po dekoracjach domów - niektóre są ozdobione naprawdę pięknie i z pomysłem (nuta rywalizacji między sąsiadami jest tu niezaprzeczalna).

Jedna z dekoracji na naszym osiedlu
Jeśli chce się poczuć magiczny klimat tego wieczoru, nacieszyć oczy niezliczonymi "strasznymi" ozdobami oraz halloweenową grą świateł i cieni, obowiązkowo trzeba się wybrać na długi spacer...


Nasza halloweenowa dynia 2012 (dzieło Pawła)
PS. Kiedyś pokazaliśmy 6-latce z Polski, która odwiedziła nas w Irlandii, jak tam wygląda Halloween. Chodziło o to, żeby zobaczyła coś nowego, ale też chcieliśmy sprawdzić, czy odważy się zapukać do nieznajomych ludzi i powiedzieć coś w obcym języku. Słodycze okazały się doskonałym "łamaczem" wstydu... Mała była tak zachwycona, że stwierdziła: "lepsze od Halloween są tylko urodziny i Boże Narodzenie":-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz